biżuteria koralikowa

sobota, 5 września 2015

Joga

W czwartek byłam po raz pierwszy na jodze niby nic nadzwyczajnego, ale dla mnie było to bardzo ważne wydarzenie. Już od dłuższego czasu ciągle o tym mówiłam i tylko mówiłam, aż tu nagle ni z gruszki, ni z pietruszki poszłam. Pierwsza lekcja jest za darmo, żeby można się było określić w temacie chcenia ćwiczenia:) Jako że zaliczyłam ten pierwszy raz  bardzo lajtowo to postanowiłam iść za ciosem i wykupiłam sobie karnet, a jak :)
 No ale............. na drugi dzień już nie było mi tak wesoło, bolało mnie wszystko !!!!!!!! nawet mięśnie o których nie miałam pojęcia, że istnieją, a tak swoja drogą ile człowiek ma w sobie tego czegoś co boli:) Karnet wykupiony na trzy miesiące, więc nie ma odwrotu.
 Mam tylko nadzieję, że moje umęczone mięśnie wkrótce przyzwyczają się do wysiłku i będzie OK.
W czwartek następna porcja atrakcji dla mojego ciała.
Zapomniałabym najbardziej mi się podobało ostatnie 10 minut czyli relaks przy misach.
Nie potrafię wytłumaczyć tego fenomenu, ale mistrz grał na misach tybetańskich na odległość samymi wibracjami powietrza, dla mnie coś z pogranicza magii  ( zamiast się relaksować podpatrywałam jednym okiem).
A tak w ogóle teraz do mnie dotarło, że przecież w zamyśle miał to być blog "robótkowy", a zrobiłam z niego blog "plotkarski". Niedługo się poprawię i zacznę prezentować rzeczy które tworzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz